Remove ads by subscribing to Kanka or enabling premium features for the campaign.

Baron Volpedo to postać z pewnością nietuzinkowa, choć budzi ogrom kontrowersji, zarówno wśród obcych, jak i nawet we własnej rodzinie.

Bo któryż baron ma w zwyczaju przywdziewać brudne, żołnierskie łachmany, brać do ręki stary, skorodowany nadziak i z pieśnią religijną na ustach polować na deviria?

Jaki to baron, który wyrzeka się oficjalnie życia w bogactwie, nosi włosiennicę i żywi się chlebem, czosnkiem, owocami zerwanymi latem z drzewa, kozim serem oraz wodą?

Co to za możnowładca, który miast zajmować się rządzeniem, odprawia msze w przypadkowych parafiach, aby potem tropić wśród parafian sługów Ciemności i wywlekać wiedźmy za włosy z ich chałup na obrzeżach lasów?

Takim człowiekiem właśnie jest Marco, baron z zamku Castel di Tora i głowa rodu Volpedo.

Żona barona od lat modli się do Jedynego, prosząc, aby jej mąż "doszedł do zmysłów", a jego bracia i synowie zmuszeni są ukradkiem rządzić za niego.

Jednak baron Marco nie zwraca na to uwagi i kontynuuje swą misję, która przysporzyła mu już niejednego wroga, choć zdarzają się też i tacy, którzy wierzą, że nie jest on wcale szaleńcem, lecz naprawdę spełnia jakieś dzieło Jedynego...

Trofea

Podczas dwudziestu lat trwania kariery samozwańczego tropiciela Ciemności, baron uśmiercił co nieco różnych pokrak, spośród których niektóre były po prostu zdeformowanymi ludźmi, nieszczęśnikami, których miejscowa ludność uznała za pomioty Kusiciela, znalazło się trochę szalonych bab, wróżbitek czy pomyleńców wierzących, że doznali kontaktu z istotami nadnaturalnymi. Na swym koncie ma też Marco trochę dziwacznych, spotworniałych zwierząt, jak dwugłowe cielę, wielki, jednooki pies przez wiele lat trzymany na uwięzi we wsi Coricalti, czy dziwaczne ptaszysko z ogromnym, workowatym dziobem. Wszystkie te straszydła baron każe preparować i wypychać, aby znalazły się w jego osobliwej kolekcji. Twierdzi jednak - a z nim wielu ludzi z gminu, którzy mięli te dokonania widzieć na własne oczy - że udało się też baronowi ubić kilka istot tak potwornych, że po śmierci wyparowały bez śladu, lub roztopiły się, jak bałwany w gorący, wiosenny dzień. Skoro jednak te wszystkie okropieństwa poznikały, trudno o jakikolwiek dowód, że Marco starł się choć raz z prawdziwym demonem. Mało kto jednak ma odwagę powiedzieć mu to w twarz...

Podwójne objawienie

Baron Marco wierzy, że 12 marca 1553 roku objawił mu się święty Dorian, Pogromca Zła i nakazał mu podjęcie walki z pomiotami Ciemności. Doznawszy tego widzenia Marco niezwłocznie postanowił wstąpić do Zakonu św. Doriana, lecz z uwagi na to, że najbliższa siedziba mieści się aż miesiąc drogi od jego zamku uznał, że nie może tracić czasu i sam siebie pasował na rycerza zakonu, aby natychmiast przystąpić do świętego dzieła! Następnego dnia, tuz przed wyruszeniem na osobista krucjatę przeciw złu, doznał kolejnego objawienia. Tym razem ukazał mu się św. Teodor Asceta, który nakazał baronowi porzucenie zbytków i życie w ubóstwie. Wtedy Marco rozebrał się, nakazał pierwszemu, spotkanemu żołnierzowi ze swego garnizony dać mu proste, żołnierskie odzienie i dopiero tak przygotowany wyruszył do walki z Ciemnością.

Badanie inkwizycyjne

Poprzedni biskup Veruggi nie powołał nigdy na stałe inkwizytora diecezjalnego i jedyny wyjątek uczynił właśnie w sprawie barona Volpedo. Mianował jednego z zakonników klasztoru Serpentynów inkwizytorem i wyznaczył mu zadanie zbadania rzekomych objawień, jakich miał doznać baron Marco. Inkwizytor Enzo - bo tak miał na imię - udał się na spotkanie z samozwańczym tropicielem zła i odbył z nim szereg rozmów na temat jego widzeń, wiary i istot, które zwalczał. Świadkowie tego badania teologicznego, którymi byli mieszkańcy wioski Lacirenza, twierdzą, że inkwizytor nie umiał doszukać się kłamstwa w słowach barona dotyczących jego widzeń, ani nie wykazał, jakoby szlachcic w istocie słuchał jakichkolwiek podszeptów demonicznych. Miał powiedzieć rzekomo: "dusza tego człowieka jest czysta jak woda źródlana a intencje szczere!". Nie zachowały się jednak niestety żadne oficjalne dokumenty diecezjalne na temat tego spotkania, gdyż w 1563 roku zostały zniszczone przez plądrujących Veruggię markalian. Być może żyje jednak jeszcze zakonnik Enzo, o którym wiadomo, że zdał natychmiast po wykonaniu zadania swą funkcje inkwizytorską biskupowi.

Bóg zapłać!

Baron Marco nie pobiera za zwalczanie demonów żadnych opłat od miejscowej ludności, ani od panów ziem, na które zawędruje, gdyż uważa tropienie deviria za swe powołanie i obowiązek względem Jedynego. Jednakże działa to też w drugą stronę: baron nie płaci za gościnę w gospodach czy prywatnych domostwach, ani kowalom za podkucie wierzchowca. Ludzie zwykle zresztą nie oczekują od niego pieniędzy, uważając, że jeśli uchroni ich od pomiotów Kusiciela, to już jest wystarczająco korzystna wymiana. Zdarzają się jednak wyjątki i takich chciwych osobników opłacają ludzie... podążający w ślad za baronem, a służący jego żonę i rodzeństwu. Rodzina Volpedo posłała za swym krewniakiem kilku zbrojnych, aby czuwali nad jego bezpieczeństwem i rozwiązywali ewentualne awantury, gdyby jakieś sprowokował. Oni też płacą ewentualne należności w jego imieniu.