Dziekan Roberto od lat obserwuje upadek moralny barona Urbino del Florivanti, który na starość stał się jurnym, niezaspokojonym amantem dybiącym na bezbronne, niewinne niewiasty - co gorsza upatrzył sobie młode panny i mężatki.
Uwodzenie zamężnych kobiet nie jest pozytywnie widziane przez Kościół i dziekan Roberto nie zamierza odpuścić swej jednoznacznej krytyki pod adresem barona tak długo, aż ten nie ukorzy się i nie zaprzestanie swego, bezbożnego procederu.
Również uwodzenie młodszych o kilkadziesiąt lat panien nie podoba się księdzu, który każdego dnia grzmi ze swej ambony śląc wołania do świętych i Jedynego o pomstę na niemoralnego barona. Jak dotąd pomsta ta nie nadeszła, choć dało się energicznemu dziekanowi podburzyć cześć poddanych możnego i zmusić jego syna, Bono del Florivanti do interwencji, zarówno u biskupa Foscariniego, jak i u samego dziekana.
Ksiądz jednak nie ustępuje i nie zamierza zamilknąć, niezależnie od tego, czy syn barona będzie prosił, nalegał, czy nawet groził w bardziej lub mniej zawoalowany sposób.