Część Pierwsza
Noc nas zastała w lesie więc na ochotnika Q'adir postanowił zostać w lesie a reszta poszła odpoczywać do domku Desmonda , gdzie dostaliśmy własne pokoje , kolację i w końcu poszliśmy spać. Trzeba przyznać ,że jest tu dość wygodnie chociaż na dłuższą metę może być to męczące. Po obfitym śniadaniu wróciliśmy do lasu a Elf wspomniał , że chyba ktoś go obserwował i polazł do Pierścienia. Po dłuższym przeszukiwaniu odnalazła nasza Druidka ślady trucizny i punkt obserwacyjny naszego prześladowcy - używa on jadu mantikory , bardzo niebezpiecznego. Przy okazji także musiała wywróżyć owe Bliźniaki Dżinów pomimo moich uwag , że zamknięte one w innym wymiarze są nie do wytropienia tą drogą musiała koniecznie spróbować bo cytuję: "skoro mam ten czar zapamiętany to go użyję". Ktoś musiał przejąć schedę po Inarusie jako nie w pełni sprawny intelektualnie czarujący ale nie sądziłem , że to na Ishri wypadnie.Strach się bać gdy opanuje nasza Druidka magię ściągania błyskawic , pewnie też będzie musiała to wypróbować. Rzecz oczywista niczego nie wywróżyła więc ruszyliśmy przez puszczę z Olim na przedzie - wlekliśmy się przez to niemiłosiernie , no ale dla bezpieczeństwa warto być ostrożnym. Wieczorem doszliśmy do porzuconych resztek osiedla przed laty pewnie należących do elfów. Wróciłem do Domku , ale okazało się że Elf który chyba najlepszym w lesie przepatrywaczem jest po najedzeniu się frytkami postanowił medytować i mamy go z głowy na kilka godzin...We dwóch z Olim postanowiliśmy zbadać dokładniej tereny a reszta , poza Jasminą powróciła do domku. Przeszukiwanie szło znośnie - ubezpieczałem Oliego a i Jasmina miała baczenie na okolice , niestety nie na wiele się to zdało. Zostaliśmy zaskoczeni gradem bełtów ,skierowanych rzecz jasna we mnie, na szczęście strzelec widać nie miał szczęścia bo tylko jeden mnie dosięgnął i miałem wątpliwy zaszczyt poznać działanie trucizny wywerny na własnym organizmie co do przyjemnych nie należy. Atakujący umknął gdy z Pierścienia wyszła Yukaria z Ishri , ale Druidka rozpoznała go - to był niejaki Artemis zabójca z Calimportu posiadacz Tygrysa i możliwości teleportowania się(chociaż teraz jak sobie myślę to chyba jednak ów znany zabójca nie był on zdaje się jest mistrzem miecza i sztyletu a nie jest kusznikiem). Po naradzie i zjednoczeniu wysiłków Jasminy i Ishri oraz bełtu z mojego ciała i kolejnego który znalazłem nieco dalej udało się nam odnaleźć jego trop który zaprowadził nas do większej osady porzuconej przez elfy , niestety trop niknął w rzeczce przepływającej przez ową , wspomnianą osadę. Skorzystałem z okazji i zmieniłem wodę w bukłaku na świeżą. Oczywiście tropienie zostało porzucone bo pojawił się jakiś leśny duszek z którym zaczęła rozmawiać Isrhi gdy przeobraziła się z powrotem w kobietę z formy wilka. Jest ona towarzyszem jakiegoś zbrojnego męża który zbadać chce ponoć ruiny na południu od osady ale wkroczyć tam nie może bo jakiś strażnik stróżuje , niestety Isrhi nie za bardzo się z tą Istotką dogadała zwalając zadawanie pytań na moją głowę. Na elokwencje Ishri wyraźnie liczyć nie bardzo można więc zasugerowałem Yukarii aby to ona poszła pogadać ze zbrojnym abyśmy zebrali siły i wspólnie wyruszyli do ruin po tym jak odnajdziemy Kusznika i uśmiercimy go gdyż jego obecność stwarza zagrożenie dla nas wszystkich. Niestety widać i Yukarię dopadła pomroczność jasna gdyż tylko przyglądała mi się jakbym mówił do niej po orczemu...Co chwilę później uczyniłem rzucając stekiem przekleństw na które Jasmina zakryła uszy. Chyba musimy na poważnie porozmawiać o rolach w tej drużynie...Przecież z moją mordą nie mogę wszystkich przekonywać a myślę , że Yukaria potrafi o wiele więcej niż dotychczas pokazała więc lekko popchnąłem ją do działania...
Część Druga
Po przydługiej dyskusji wypadło na to ,że ja będę musiał wziąć na barki rozmowę z nieznajomym bo Yukaria potencjalną piromanką się okazała a Ishri niewolnicą kulturalnego wychowania, dołączył do tego wszystkiego Q'adir a zmęczony Oli poszedł spać do domku w Pierścieniu. Pomimo rozmowy z nieznajomym nie przejawiał on chęci do wspólnej wyprawy dopóki nie pokonamy Strażnika. Yukaria odkryła , że tajemniczy mieszkaniec wioski jest wyznawcą Malara co nie wróżyło dobrze Naturze a tym bardziej Ishri która straciła cały rezon po tej wiadomości. Cóż było robić - podążyliśmy w stronę północy zostawiając Nieznajomego o różowych oczach za nami. W kilka godzin później dotarliśmy na miejsce i wypatrzyliśmy owego Strażnika. Nie wyglądał na wielkoluda co wyraźnie zmyliło Q'adira który po krótkiej rozmowie zaatakował go. Jako ,że nie było na co czekać dołączyłem się do walki a wkrótce i reszta. Strażnik dzielnie stawał , zmieniał formy , przywoływał Cienia swego co rusz i srodze nas karcił raz za razem. Najbardziej oberwało się Jasminie która nieopatrznie między Cieniem a Strażnikiem stanęła ucapiwszy go za kark po tym wycofała się , ale padła chwile później gdy wycofać się próbowała. A przeciwnik aż w niedźwiedzia przemieniać się raczył co nieco ułatwiało nam zadanie. Dzielnie walczyła i Yukaria wykorzystując każdą okazję do cięć i pchnięć. Kilka razy tarczą się obroniła przed niechybną śmiercią , mi udało się większości ciosów uniknąć bądź sparować kijem.Ishri czarowała skupiając się na broni przeciwnika co dawało skutki aż przeciwnik w końcu padł. Po opatrzeniu mocno rannej Jasminy i zebraniu łupów udała się lwia część rannych do Pierścienia. Ja pozostałem gdy tylko Ishri opatrzyła moje rany rozglądając się z uwagą po okolicy... Okazało się , że kij magiczny i lepszy od mojego po wrogu mi się dostał. Do rozdzielenia zostały : karwasze, rękawice i płaszcz.
Część Trzecia
Na straży po ciężkiej walce pozostałem ja z Olim , Jasminę poprosiłem aby została w Pierścieniu bo była poważnie ranna. Ja zaś ukryłem się przy skale- jak się okazało albo słaby ze mnie kryjówkowicz albo nasz przeciwnik dokładnie potrafi mnie odkryć w jakiś magiczny sposób. Niestety brak wykształconego maga pełną gębą skutkuje łatwością wytropienia nas. Pamiętam niezbyt wiele - kilka potężnych uderzeń krótkim bełtami i ciemność przed oczami , Oli napoił mnie jakąś substancją ale niewiele ze mnie pożytku było więc udałem się do Pierścienia gdzie zajęły się mną Isis i Ishri. Zapadałem co rusz to stan niebytu, ból w klatce piersiowej był trudny do zniesienia, czułem się wyczerpany i niezdolny do kiwnięcia palcem. Kiedy się ocknąłem okazało się , że tropiący nas zabójca umknął po raz kolejny a oprócz mnie postrzelona została i Yukaria- nawet jej pancerz nie pomógł. Dowodzenie przejął Q'adir i odkrył , że Strażnik nadal blokował przejście w głąb żądając za wejście do środka ofiary z rzeczy którą się najbardziej ceni. Podrzuciłem kilka pomysłów odnośnie działania tak aby wyeliminować zabójcę lub też przyprowadzić tutaj Tarczownika z wioski, niestety nie zostały one poważnie rozpatrzone. Nabierałem powoli sił i okazało się , że nie ma chętnych do pozbywania się swoich ulubionych zabawek - Oli zasłonił palec na którym miał pierścień i udawał głupka - co mu nieźle wychodziło, Yukaria bawiła się symbolem Tempusa a Ishri głębiej schowała torbę w której miała Złotą Szyszkę. Westchnąłem i wyszedłem z Pierścienia - oddałem Cieniowi Strażnika Pierścień Auril aby odsłonił mi przejście i rzeczywiście dotrzymał słowa- chociaż z dużą niechęcią. Znalazłem się pośrodku lasu przed mocno już zniszczonym posągiem a po chwili dołączyli do mnie wszyscy przebywający w Pierścieniu a sam Pierścień rozpadł się. Widać jakieś zabezpieczenie było przed wtargnięciem do tej polanki. Nadal byłem mocno osłabiony więc tylko słuchałem o czym rozmawiają towarzysze- Q'adir odnalazł w posągu podobieństwo do Navarry , mi to bardziej przypominało kozę. Elf odnalazł jeszcze rząd runów smoczych oraz odkrył , że jest związany z kręgiem i nie może się udać głębiej w las pomimo moich namów. Wzrok wszystkich spoczął na Ishri i Yukarii gdy Q'adir stwierdził ,że posąg ma na głowie koronę. Dziewczynom zaświeciły się oczy...
Część Czwarta
Pogadaliśmy sobie trochę , Ishri z Olim postanowili sprawdzić jak głęboka jest bariera która odcina nas od reszty tego lasu, ustaliliśmy gdzie się ona kończy wszerz i wzdłuż , zapewnie zaczęli by i kopać , ale nie mieli łopat a surowe spojrzenie Yukarii wybiło im z głów pomysł aby użyć jej tarczy do tego celu. Postanowiliśmy działać , wraz z Olim po głębokich przemyśleniach i próbach udało się nam odkryć pochodzenie tajemniczych run- które podejrzewałem , że są smocze- ale współdziałanie z Ishri odkryło to , że runy te są pismem druidzkim sprzed conajmniej kilku tysięcy lat. Tajemnicza wiadomość odcyfrowana z trudem wskazywała na to aby przemieniona osoba ukorzyła się przed posągiem Navarry. Oli wraz z Druidką odkryli , że zwierzęciem tym musi być lew- ja obstawiałem chimerę- dobrze , że się nie założyłem. Ishri wykazała się głęboką znajomością kręgów druidzkich i zdjęła zaklęcie jednego z tych kręgów i przemieniwszy się w Lwa weszła w komitywę z Posągiem. Była to dawna Bogini która utkwiła tutaj i poszukuje dla siebie nowego domu i nowych wyznawców. Zaproponowała układ i pod warunkiem wyrzeknięcia się wyznawanych do tej pory bogów zaproponowała pomoc w odkryciu przejścia do Dzieci Dżinów oraz opieki nad osobami które przejmą jej esencję. Z olbrzymimi wahaniami zdecydowałem się służyć jej. Jej imię to Onja (Aina) i jest boginią Przyrody , dzikich miejsc i Natury. Ku nam śpieszyła tajemnicza Burza w której ukryty był groźny przeciwnik i szybka decyzja nas uratowała przed jego gniewem - błyskawice uderzały groźnie a my wraz z Ishri przejęliśmy Esencje Bogini i pędem pognaliśmy do portalu i Dzieci Dżinów , Desmond w międzyczasie stworzył nowy Pierścień gdzie ukryła się reszta aby zminimalizować straty gdyby Wielki Pierzasty Wąż nas dopadł...Wraz z Ishri mamy gustowne znaki na czołach i chyba mocno zbliżymy się do siebie bo czuję jej myśli w swoim umyśle, podobnie jak i Bogini...Ale co będzie czas pokaże...Coś mi się zdaje , ze sprawa Złotych Szyszek nabiera większego znaczenia niż podejrzewałem...
Część Piąta
Tymczasem nie pozostało mi nic innego oprócz ucieczki przed olbrzymim wirem wraz z Jasminą a reszta schroniła się w tymczasowym Pierścieniu Desmonda. Niestety miejsce w którym mógłbym się od przeciwnika oddalić było daleko przede mną wobec czego poleciłem aby Jasmina pobiegła w druga stronę , niestety wir podążał uparcie za mną. Gdy zdecydowałem się podjąć próbę wykorzystania go , Potwór się w powietrzu rozpłynął ale poczułem szarpnięcie i wyładowania piorunu uderzyły we mnie z ogromna siłą kumulując się. Kiedy już myślałem , że po mnie bo upadek z wysokości owe wyładowania przejęła na siebie Jasmina skazując się na śmierć...W tym czasie ulokowałem się na kiju a z Pierścienia wyskoczyła Ishri żądając dużego klejnotu jako elementu czaru. Bez problemów odnalazłem jeden z dużych klejnotów i rzuciłem go Ishri a tenże pod wpływem czaru zamienił się w wielki wir który wciągnął Potwora...Z Jasminy niewiele zostało , to co zostało przejął Oli wkładając do torby przechowania.Ja zabrałem jej obrożę. Kolejny z bliskich odszedł na Drugą Stronę, ale mam nadzieję że uda się ją wskrzesić. Nie byliśmy zagrożeni więc przyszedł czas na odpoczynek w nowym Pierścieniu. Nareszcie wyspałem się porządnie i poczułem że wyczerpanie mnie opuszcza. Niestety atmosfera w Grupie siadła bo Jasmina wprowadzała dobry nastrój i jej brak odbijał się mocno. Dalsza droga zawiodła nas do opuszczonego elfiego miasta tuż za lasem. Dziwne bo wyglądało na to , że niemal przed chwilą miasto tętniło życiem co dokładnie sprawdziła Ishri zajadając kurzą nogę wydobyta z kotła. Jakby mało było niespodzianek przyleciał wielki Czerwony Smok siadając sobie na szczycie wieży do której mieliśmy się udać. Na szczęście Oli potrafi się dobrze przekradać a my schowawszy się w Pierścieniu bezpiecznie dotarliśmy do wnętrza wieży. Tam oprócz skarbów w świątyni ku czci Ao spotkaliśmy niejakiego Ataniasosa, który ma wielkie luki w pamięci i z którym się dogadała Ishri a ja tłumaczyłem. Strażnik ten jest bratem poległego Strażnika Przejścia a elfy - mieszkańcy miasta zostali poświęceni aby otworzyć portal do Ukrytego Wymiaru gdzie są dzieci Dżinów. Zanim do niego podążymy sprawdzimy tutejszą bibliotekę...No i są spore skarby na które z Olim mamy chrapkę zwłaszcza po straceniu kamienia...Obecność Bogini w moim umyśle pozwala mi podchodzić do wielu spraw z większym dystansem , kojący wpływ ma także obecność Ishri , która co prawda naiwną jest , ale także i wygadaną o dobrym sercu.
Część Szósta
Jak to mamy w zwyczaju zabraliśmy się za przeszukiwanie biblioteki , większość ksiąg zapisana była w języku elfim , ale trafiały się i w języku smoczym. Ja znalazłem księgę o Stowarzyszeniu walczących bronią białą magów popularnych także i w naszych czasach. Największe jednak wyzwanie podjęła Yukaria która w swoich poszukiwaniach postanowiła zbadać najwyższą półkę szafy skutkiem czego przyjęła na siebie cały jej ciężar wraz z zawartością a potem podstępnie ukrywała się w stosie póki jej wraz z Olim nie wyciągnęliśmy. Za to w ręce Ishri wpadła wielce ciekawa księga której ćwiczenia zastosowane w praktyce w magiczny sposób rozwinąć mogą muskulaturę ciała. Słyszałem o takich księgach i wiem , że są rzadkie i cenne. Druidka odnalazła także wspomnienie o Bogini którą przechowujemy , jest to zdaniem autora istota spokojna , neutralna ale mająca porachunki z Bóstwami Furii , czyli z Auril też...Jako , że reszta pogrążyła się w poszukiwaniach wraz z Olim postanowiliśmy uzupełnić zapasy cennych klejnotów z pobliskich skrzyń ofiarnych. Jakiś czas później postanowiliśmy zwiedzić bibliotekę tutejszych magów gdzie , jak podejrzewaliśmy, łatwiej znaleźć będzie można zwoje z zaklęciami dzięki którym uda się zbadać portal bez konieczności uśmiercania jego Strażnika. Niełatwo było przekraść się bo smoczysko zrobiło sobie rundkę dookoła miasta a potem udało się na północ skąd przybyliśmy. Poproszona o wykrywanie magii Yukaria zamarła w geście czarowania przed wejściem do Budynku i tak trwała i trwała...W końcu zniecierpliwiony Q'adir podszedł do drzwi które przed nim się otworzyły, następnie wszedł Oli , potem Ishri i na końcu ja. Po chwili dotarła do nas i Yukaria wyraźnie znudzona wykrywaniem magii a my zbadaliśmy uważnie pomieszczenie. Pomijając zachwyty Ishri nad drzwiami i kombinowanie jakby je ukraść to zjawiskowość tego miejsca byłaby warta uwagi. Nad nami w jakiejś iluzji na suficie lśniło niebo błyszczącymi gwiazdami których w życiu nie widziałem. W końcu Ishri zainteresowała się symbolem na podłodze odgadując, że jest to rodzaj kręgu teleportacyjnego. Moją uwagę zaś przykuła broń Elfa która jarzyć się zaczęła gdy podeszliśmy do humanoidalnej figury stojącej w rogu komnaty. Być może gdy uda się nam ja uwolnić to może udzieli nam wskazówek na temat tego miejsca? Q'adir posłuchawszy mnie dotknął ostrzem osłony owej figury i padł na ziemię trzymając się za głowę , widać było ,że cierpi...Istota odzyskała świadomość i zagaiła...Niestety rozmowa była dość dziwna i dopiero gdy udało nam się jakimś cudem znaleźć zwój tłumaczenia języków a wychodzący akurat Desmond zdołał go rzucić udało się nam dogadać...Niestety jak zaczął mówić okazało się , że to cham i prostak z jakiegoś innego planu który począł szukać sekundanta wiec przyłożyłem mu łeb czego Przybysz nie zdzierżył i padł martwy...To poruszyło lawinę zdarzeń: portal który wypuścił nieszczęśnika uległ zmrożeniu a następnie stworzył wir w który wpadła Isrhi wraz ze swoim Pająkiem a następnie się zamknął..Kontakt z Ishri przechodził także swoje etapy : od nieprzytomności aż po pragnienie nasycenia mocą Planu które narastało i zakończyło się eksplozją portalu a w miejscu Portalu ukazała się nam przeszło czterometrowa Ishri...